Królowa Frigga stojąc przed szerokim oknem, wpatrywała się prosto przed siebie, obserwując uważnie drobne krople deszczu spadające z nieba. Panowały dziś nią bardzo pozytywne uczucia. Była niesamowicie szczęśliwa, zwłaszcza po wczorajszej sytuacji. Widziała jak Loki i Sygin wspaniale się dogadują. Spotkała ich w ogrodach na spacerze. Niestety dziś nie było odpowiedniej pogody na wygrzewanie się w słońcu podczas spaceru, ale jak widać nie wszystkim to przeszkadzało. Piękna dama stojąca w oknie obserwowała nie tylko przyrodę wokół pałacu, ale także dwójkę młodych ludzi, radośnie biegających i bawiących się w deszczu. Jej młodszy syn trzymał mocno dłoń przyjaciółki. Ciągnął ją delikatnie między krzewami i drzewami królewskiego ogrodu. Nie było zimno. Powiewał delikatny wiatr, jednak tamta dwójka wcale nie narzekała na chłód. Widok ten wywoływał uśmiech na twarzy królowej i ciepło w jej sercu, mimo niezbyt przyjemnej pogody i braku ciepłych promieni słońca. Nie spuszczała Lokiego i Sygin z oka ani na sekundę. Tak bardzo cieszyła się, że jej syn ma z opiekunką tak dobry kontakt. Objęta radością tego wspaniałego widoku zadrżała delikatnie, czując powiew zimnego wiatru. Mimo to uśmiech nie znikał z jej twarzy. Nagle zza rogu wyszedł jeden ze strażników, pośpiesznie kroczący w stronę królowej. -Pani... -zaczął niepewnie, zatrzymując się tuż obok niej. Ta tylko z łagodną miną spojrzała pytająco w jego stronę. -Król wzywa Panią do sali tronowej... nic więcej mi nie mówił. -wyczekująco wbijał wzrok w przestraszone już oczy Friggi. Po chwili kobieta jednak przytaknęła i wolnym krokiem ruszyła w stronę sali, do której wzywał ją Odyn. Nagle poprzez niepokojącą informację od strażnika zaczęła się martwić. Westchnęła cicho, zatrzymując się na sekundę tuż przed dużymi, bogato zdobionymi wrotami.
* * *
Biegnąc szybko przed siebie, książę trzymał dłoń Sygin. Delikatny, lecz zimny wiatr ocierał się o ich ciała, a krople deszczu spadały prosto na nich, przecinając zachmurzone niebo. Nie przeszkadzało im to wcale w zabawie. Chichotali cicho i co chwilę spoglądali na siebie. Nagle znaleźli się pod koroną dużego drzewa. Oboje donośnie się zaśmiali. Chwilowo kapała na nich jedynie woda spadająca z liści drzewa. Nastała spokojna cisza. Para przyjaciół zaczęła wpatrywać się przed siebie, wbijając zafascynowany wzrok w widok niezwykłego, królewskiego ogrodu tańczącego wraz z wiatrem i deszczem. Po kilku sekundach Czarnowłosy zwrócił głowę ku pięknej, młodej damie stojącej tuż obok niego. Wciąż mocno ściskał jej dłoń. Żadne z nich nie zwróciło jednak na to uwagi. Całkowicie zapomnieli o otaczającym ich świecie. Teraz byli tylko oni, mimo wszystko radośnie bawiący się przy niesprzyjającej pogodzie. Gdy książę chciał się odezwać, by zacząć rozmowę, jego uwagę odwróciło nagle jasne światło, które błysnęło tuż za jego plecami. Gwałtownie odwrócił się w tamtą stronę, natychmiast puszczając przy tym dłoń przyjaciółki. Nie zobaczył jednak nic niezwykłego. Jedynie krzewy czerwonych róż i opadające nisko mniejsze gałęzie drzewa wygięte przez wiatr, czy zabawy chłopców, mające na celu huśtanie się na nich, czy też wchodzenie na jak najwyższe punkty dębu. Gdy Loki chciał powrócić już do wcześniejszego zajęcia, usłyszał zdziwiony głos dziewczyny stojącej tuż obok niego. -Coś się stało? -spytała zmartwiona, zbliżając się jeszcze bardziej do księcia. Spojrzała na moment w miejsce, gdzie sekundę wcześniej Czarnowłosy uważnie wbijał swój wzrok. -Wydawało mi się, że coś widziałem... ale to chyba nic takiego. -przyznał dość niepewnie, z trudem odwracając wzrok od tego miejsca. Sigyn mimo tego, co właśnie powiedział, odsunęła się od niego i ruszyła w tamtą stronę. Loki westchnął tylko, bacznie ją obserwując. Miał przeczucie, że za chwilę może się coś stać. Dziewczyna rozglądając się dookoła, zatrzymała się przy niewielkim kamieniu. Książę nie widział w nim nic niezwykłego, jednak ona uważnie wbiła w niego wzrok. Po chwili kucnęła i przyjrzała się bliżej. Zauważyła coś, czego nigdy wcześniej nie spotkała. Na pozornie zwykłym kawałku skały wyryty był pewien znak. Książę widząc jej zachwyt czymś niewyjaśnionym, zbliżył się i również przyjrzał. Nigdy wcześniej nie widział czegoś podobnego. Taki znak nie widniał w żadnej z ksiąg, które do tego czasu miał okazję przeczytać. Dla Sigyn ten symbol również był zagadką. Nigdy nie miała nic wspólnego z magią i tym podobnymi sprawami. Spojrzała pytająco na Lokiego, jednak ten odpowiedział jej tym samym. Coś jakby zmusiło księcia do dotknięcia kamienia. Przy tym jego dłoń zabłysnęła złotą poświatą. Później jednak światło zniknęło, a wokoło zapanował spokój.
* * *
Gdy Frigga usłyszała za sobą nerwowy głos jednego ze strażników mówiący, że ma stawić się natychmiast w sali tronowej, nie zwlekała. Gdy otworzyły się przed nią olbrzymie wrota, przystanęła na moment. Sala była pusta. Na swoich miejscach stały wszystkie meble i ozdoby, jednak na pierwszy rzut oka nie było tam kompletnie nikogo. Gdy królowa ruszyła kilka kroków dalej, rozejrzała się po pomieszczeniu i dopiero wtedy ujrzała Odyna. Wpatrując się w widok dużego okna trwał w bezruchu. Promienny uśmiech rozjaśnił jej twarz. Podeszła do niego, delikatnie muskając dłonią jego ramię. -Odynie... wzywałeś mnie. Cóż się stało? -spytała łagodnie, patrząc na niego czułym, kojącym wzrokiem. Gdy ten odwrócił się ku niej, mogła zobaczyć wyraz twarzy wykazujący jednocześnie zdenerwowanie jak i strach. -Chodzi o naszych chłopców, Najdroższa. -wpatrywał się w nią zmartwiony. Gdy tylko pomyślała o tym, że coś złego mogło dziać się z jej dziećmi, przeraziła się. -Laufey wie, że byli w Jotunnheim. -przymrużył nerwowo oczy. -Ale... -zawahała się. -nasi chłopcy nie zrobili nic złego. -przyznała cicho drżącym głosem. -Wtargnęli do Lodowej Świątyni bez jakiegokolwiek pozwolenia. -warknął tylko, strząsając jej dłoń ze swego ramienia. -A Laufey nie będzie tolerował tego, że po prostu weszli na jego ziemie. Może i uczynili to wszystko nieświadomie, ale mimo wszystko popełnili przestępstwo. Nie obchodzi go nawet cel. Potraktował ich jako zwyczajnych intruzów, Friggo! -wrzasnął wściekły. Zaczął przechadzać się po ogromnej sali. Frigga przystanęła w bezruchu, spuszczając głowę i wbijając wzrok w marmurową podłogę. -Mężu... proszę Cię, nie krzycz. Dobrze wiesz, że tego nie lubię. -mruknęła cicho pod nosem. W jej oczach zebrały się łzy. Była ona kobietą bardzo wrażliwą, a jej emocje w pewnych momentach bardzo się nasilały. Odwróciła się powoli do niego i uniosła wzrok. -Przepraszam, kochana. -podszedł do niej i delikatnie ją objął. Ta oparła głowę o jego ramię. Po chwili mocno się wtuliła. -Po prostu bardzo denerwuje i martwi mnie to, co się stało. Laufey ma przybyć do Asgardu, aby to wszystko wyjaśnić. Bardzo się boję. Nie wiadomo nawet co się stanie. Gdy tylko przybędzie, musimy uważać na każde słowo oraz gest. Nie warto ryzykować nawet w najmniejszym stopniu. Chodzi tu o los nie tylko nasz, ale i całego Asgardu łącznie z nami. To ogromna presja... być odpowiedzialnym za całe królestwo. Wszystko co pójdzie źle może doprowadzić do wojny. W dodatku przez głupotę naszych synów! -ponownie uniósł głos, tym razem już nie tak donośnie jak poprzednim razem. -Proszę Cię... tylko spokojnie. Nie może uczynić nic złego na naszych ziemiach. -przyznała nieśmiało -Nie jest pewne co się stanie, kochana. -czule musnął wargami jej czoło. -Tak, wiem to... lecz nie porzucam nadziei. Ty również nie powinieneś. Ciągle się przejmujesz. Spróbuj się wyciszyć i odprężyć. Jestem jak najbardziej świadoma tego, jakie trudne masz zadanie... ale chwila odpoczynku potrzebna jest nawet królowi. -odezwała się troskliwym głosem. -Nadzieja może być zgubna i fałszywa, Friggo. Nie warto się oszukiwać. Musimy być naprawdę ostrożni. Trzeba przekazać to wszystko poddanym. Może i teraz przesadnie panikuję, ale lepsze to, niż ryzykowanie życia każdego z Asów oraz królestwa. -przyznał pewnym siebie tonem, mocno chwytając królową za ramiona. Ta przytaknęła tylko niepewnym, delikatnym ruchem głowy. Odyn musnął w delikatnym pocałunku wargi swej królowej. Jej oczy natychmiast się przymknęły. Chociaż przez chwilę mogła poczuć się jak za dawnych czasów. Odyn był wtedy młodym księciem, a ona prostą dziewczyną, poznaną przez niego w mieście na targu. Bardzo dużo czasu spędzali wtedy na romantycznych spacerach za miastem, daleko od codziennych problemów, całkowicie na łonie natury. Wyglądało to podobnie jak sytuacja Lokiego i Sigyn, którą widziała wcześniej w ogrodach. Nie spodziewała się co prawda tego, że będą oni parą, ale cieszyła się z ich szczęścia czerpanego podczas wspólnej zabawy. Doskonale się dogadywali. Na twarzy młodszego księcia często widoczna była niezmierna radość. Była to po części zasługa królowej. Nie przydzieliła swoim chłopcom przypadkowych opiekunek.
* * *
Asgardczyk dostrzegł nagle kątem oka jasne światło tuż za sobą. Wraz z Sigyn natychmiast odwrócili się w tamtą stronę. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą rosły krzewy czerwonych róż, teraz pojawiły się wbite głęboko w ziemię, kamienne schody. Poprzez liczne rysy i ubytki na prawie każdym stopniu, przypominały bardziej część zamku zburzonego tysiące lat temu. Oboje podeszli bliżej, rozglądając się uważnie dookoła. Blondwłosa ze strachu chwyciła mocno dłoń Lokiego. Gdy ten zdziwiony zwrócił głowę w jej stronę, ona jedynie spuściła wzrok, ciągle kurczowo się go trzymała. -Cóż to? -mruknął zszokowany. Nigdy nie słyszał o ukrytych przejściach gdzieś w Asgardzie. Sigyn uniosła dłonią delikatnie swoją sukienkę i zeszła na pierwszy stopień. Odwróciła głowę i pociągnęła Czarnowłosego za rękę. -Idziesz? -spytała z uśmiechem. -Ale... to niebezpieczne... a Ty przecież miałaś... -zawahał się, lecz nie zdążył nawet skończyć zdania, bo ta warknęła tylko coś pod nosem i pociągnęła mocniej jego dłoń, zmuszając do zejścia. Poddał się niechętnie i ruszył za nią. Gdy dotarli na sam dół, zatrzymali się natychmiast. Schody tuż za nimi po chwili zniknęły, a w ich miejscu pozostała jedynie szara ściana. W pierwszym momencie oboje się przerazili. Po chwili jednak zwrócili wzrok w przód. Przed nimi wznosił się wysoki, długi korytarz ze ścianami wyłożonymi poszarzałymi kamieniami. Pochodnie znajdujące się na nich zostały umiejscowione symetrycznie, w identycznych odległościach. W pomieszczeniu unosił się nieprzyjemny zapach i było dość ciemno. Światło bijące z pochodni ustawionych w idealnie przemyślany sposób pozwalało jednak na dostrzeżenie czegoś na końcu. Bez wahania oboje ruszyli przed siebie, mijając niewielkie wnęki wyryte w ścianach. Gdy dotarli do końca korytarza, wkroczyli do niewielkiego, prostokątnego pomieszczenia. Uwagę Asgardczyków przykuł podest w samym środku pomieszczenia, na którym z kolei umiejscowiony został owalny, kamienny stół z niezwykłym, błękitnym i lśniącym artefaktem o kształcie sześcianu. Parę przyjaciół całkowicie zauroczyło piękno oraz blask przedmiotu stojącego przed nimi. Kompletnie nieświadomi pochodzenia i potęgi kostki, podeszli stanowczo zbyt blisko. Rozbłysnęło nagle jasne, wręcz oślepiające, błękitne światło. Sigyn i Loki natychmiast upadli na ziemię, zaciskając mocno powieki. Przez cały ten czas ani na chwilę nie puścili swych dłoni.
No wreszcie się doczekałam! Dziękuję bardzo! XD
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało, zresztą jestem pewna, że innym czytelnikom też będzie się podobać.
Robi się coraz ciekawiej, już nie mogę doczekać się nowego rozdziału.
Teraz Ci już nie dam spokoju! XD
Dziękuję, pozdrawiam ;3
AAAAAA! Jak ty mogłaś zakończyć w tym momencie!? No jak? Jestem niezmiernie szczęśliwa, że dodałaś nowy rozdział, ale przez takie zakończenie czuję ogromny niedosyt. Życzę weny i liczę na ciąg dalszy w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
npanka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej, dostajesz nominacje do Liebster Blog Awards. Więcej informacji pod adresem: http://nad-naturalni.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-awards.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń