piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 5 Areccto Aranoch

Młody Asgardczyk, głęboko zamyślony przez kolejne dwie godziny siedział w kompletnym bezruchu. Nie zorientował się nawet, że w tym czasie cała sala prawie opustoszała. Wszyscy zajęli się już swoimi sprawami. Jego brat i towarzysze znaleźli już nawet nowych znajomych. Właśnie rozmawiali i śmiali się z kilkoma Elfami. Loki siedział w dość sporej odległości od nich, przy drugim końcu stołu. Wzrok jego utkwił w drewnianej ścianie. Bał się tego, co się stało i tego, co może się stać. Nie był jeszcze gotów na taką podróż i przygodę. Miał przecież dopiero czternaście lat. Sam uznawał się zaledwie za dziecko. Najchętniej wróciłby w tym momencie do domu. Tylko tam czuł się bezpieczne. Wśród rodziny i najbliższych znajomych. Mimo tego, iż nie odczuwał w tej sytuacji zimna, chciałby poczuć ciepło, jakie daje prawdziwy dom i najbliżsi. Nie minęło dużo czasu, jednak on już zaczynał tęsknić. Był bardziej przywiązany do domu i rodziny niż Thor.
Książę po dłuższym czasie usłyszał zbliżające się kroki. Uniósł wzrok i zobaczył nad sobą Arynę. Zachowywała kamienny wyraz twarzy. Jej błyszczące, elfie oczy wzbudzały w tym momencie u Lokiego niemały strach. Zdecydowanie wolał, gdy na jej twarzy gościł serdeczny, miły uśmiech.
-Chodź... szybko. Nie ma czasu. -pociągnęła go za rękę i ruszyli razem w stronę ciemnego korytarza. Loki był bardzo zdziwiony nagłą zmianą zachowania kobiety. Milczał przez całą drogę. W końcu dotarli do dużych wrót, Aryna jednym ruchem je otworzyła i oczom Lokiego ukazała się przewspaniała komnata, wykonana jakby w całości z jasnego, błękitnego kryształu. Książę milczał przez chwilę, wpatrując się w zachwycające i zapierające dech w piersiach zdobienia pmieszczenia, w którym właśnie się znaleźli. Gdy chłopak postawił pierwszy krok na ciemniejszej, niebieskiej podłodze, miejsce, na które nastąpił zabłysnęło białym światłem.
Zaczął rozglądać się wokoło. Na samym środku prostokątnego pomiesczenia znajdował się okrągły zbiornik wodny. Loki przyjrzał się mu dokładniej. Ścianki wykonane były z podobnej struktury, co reszta pomieszczenia, a na samym dnie znajdowało się kilka odłamków błyszczących kamieni. Wzdłuż całego pomieszczenia wznosiło się osiem marmurowych kolumn, pięknie zdobionych ręcznie rzeźbionymi wzorami. W kątach pokoju znajdowały się wysokie rzeźby, przedstawiające cztery różne kobiety. Każda ustawiona była w innej pozycji i inaczej wyglądała. Jedyną rzeczą, którą się nie różniły, były białe, świetliste kule ułożone w ich dłoniach. Wyciągały ręce wysoko do góry kierując kule ku zaokrąglonemu sufitowi.
Na nim z kolei znajdowały się szczegółowe malunki, przedstawiające niby scenę walki. Skrzydlaty potwór zmierzający ku potężnej górze, na której niewzruszony stał wojownik w złotej zbroi, unoszący swe ostrze wysoko nad głowę. Tłem obrazu było czarne, nocne niebo, przyozdobione srebrnymi punktami.
Na przedstawionej w malunku scenie panował chaos. Wokoło góry wznosiły się płomienie pożerające wszystko na swej drodze i niszczące życie w okolicy. Roślinność jak i zwierzęta. U stóp ogromnego wzniesienia biegli przerażeni, spanikowani ludzie. Na dole, tuż pod obrazem widniał krwistoczerwony napis:

Areccto aranoch resdit, cai Rased vintidas

Loki nie znał języka, za pomocą którego zapisano to zdanie. Długo przyglądał się napisowi i obrazowi powyżej, jednak w końcu oderwał wzrok, gdy usłyszał głos Aryny.
-Eve... Podejdź tutaj. -wyciągnęła rękę przed siebie. Loki dopiero teraz zorientował się, że w pomieszczeniu prócz nich przebywa również dziewczynka, która wcześniej tak dziwnie zachowała się w stosunku do niego. Siedziała na błękitnej podłodze tuż przed rzeźbą stojącą pod ścianą na drugim końcu długiego pomieszczenia. Marmurowy posąg przedstawiał smoka z szeroko rozłożonymi skrzydłami. Głowa bestii skierowana była ku górze. Z otwartego pyska świetnie widać było długie, ostre jak brzytwa kły. Górne łapy były lekko uniesione i prezentowały równie groźne pazury. Czubek ogona uzbrojonego w kolce również wznosił się delikatnie w górę. Każda najmniejsza łuska i rysa na skórze potwora była zadziwiająco dokładnie odwzorowana. Gdyby nie to, iż posąg był nieruchomy, byłby niczym prawdziwa, żywa bestia.
Po niedługim czasie podziwiania pięknej rzeźby Książę zwrócił wzrok ku Arynie, do której właśnie podbiegła dziewczynka. Gdy zobaczyła jednak Lokiego, chwyciła mocno rękę kobiety i delikatnie się za nią ukryła.
-Aryno... powiedz mi, proszę, o co tutaj chodzi? Ja naprawdę nie rozumiem. -wciąż lekko zdziwiony spojrzał jej prosto w oczy. Jej teraźniejsze spojrzenie wciąż wzbudzało w nim lęk.
-Nie mam teraz czasu, aby wszystko wytłumaczyć. Proszę, podejdź. -jedną ręką trzymała Eve, natomiast drugą wyciągnęła w stronę chłopaka. On czuł w sercu niepokój, jednak zaufał kobiecie i zbliżył się do niej, po czym podał jej swą dłoń. Gdy Loki zbliżył się, dziewczynka dziwnie się zachowała, jej oczy zabłysnęły. Zniknęły źrenice, a Ona mimowolnie uniosła głowę ku górze. Aryna dłonią zasłoniła swe usta. Chwyciła mocno dłoń Lokiego i przyłożyła szybko do ramienia dziecka. W tym momencie rozległ się pisk, a dziewczynka oskoczyła. Zanim jednak to nastąpiło, całe pomieszczenie przykryte zostało jasnym, rażącym światłem. Loki szybkim ruchem cofnął swoją rękę i odsunął się o kilka kroków.
-Co to miało znaczyć? Co tutaj się dzieje?! -powiedział z niemałym zdenerwowaniem słyszanym od razu w jego głosie.
-Uspokój się, chłopcze. Ciszej. Nikt nie może wiedzieć, że w ogóle tutaj byłeś, rozumiesz? -Aryna zbliżyła się do niego i zaczęła uspokajać. Po chwili podniosła na ręce dziewczynkę i pogładziła jej policzek.
-Eve... czy to... -kobieta nie musiała nawet kończyć pytania.
-Aranoch*...


*Aranoch -czyt. Aranok



Witam wszystkich czytelników bardzo serdecznie w kolejnym rozdziale. Jak widać, fabuła zaczyna się rozkręcać, jednak co z tego, że tekst jest ciekawy, jeśli w dalszym ciągu czyta go tylko jedna osoba? Eh... ja naprawdę nie wiem, co mam robić. Praktycznie wszyscy moi czytelnicy odeszli tylko dlatego, że nie prowadzę już blogów o Generatorze Rexie, tylko zajęłam się inną historią. Rozumiem, że nie każdy musi się tym interesować, ale nie musiał okazywać mi tego w tak chamski sposób, jak pewna osoba. Wystarczyło kulturalnie odpowiedzieć, jak jedna z moich bliskich koleżanek "Nie gustuję w tej tematyce", to by mi wystarczyło.
Ale w porządku, nieważne. Nie wiem, co zrobię z tym blogiem. Naprawdę uwielbiam to wszystko, o czym piszę, jednak jaki jest w tym sens, jeśli tak naprawdę i tak nikt tego nie czyta? Tak właściwie naliczyłam jedynie dwie osoby, które uczciwie i wiernie czytają kolejne moje rozdziały.
To na razie wszystko.
Tych, co zostali zapraszam do komentowania i obserwowania bloga. 
Pozdrawiam serdecznie. Na razie < 3.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz