Młody
Asgardczyk, głęboko zamyślony przez kolejne dwie godziny siedział
w kompletnym bezruchu. Nie zorientował się nawet, że w tym czasie
cała sala prawie opustoszała. Wszyscy zajęli się już swoimi
sprawami. Jego brat i towarzysze znaleźli już nawet nowych
znajomych. Właśnie rozmawiali i śmiali się z kilkoma Elfami. Loki
siedział w dość sporej odległości od nich, przy drugim końcu
stołu. Wzrok jego utkwił w drewnianej ścianie. Bał się tego, co
się stało i tego, co może się stać. Nie był jeszcze gotów na
taką podróż i przygodę. Miał przecież dopiero czternaście lat.
Sam uznawał się zaledwie za dziecko. Najchętniej wróciłby w tym
momencie do domu. Tylko tam czuł się bezpieczne. Wśród rodziny i
najbliższych znajomych. Mimo tego, iż nie odczuwał w tej sytuacji
zimna, chciałby poczuć ciepło, jakie daje prawdziwy dom i
najbliżsi. Nie minęło dużo czasu, jednak on już zaczynał
tęsknić. Był bardziej przywiązany do domu i rodziny niż Thor.
Książę
po dłuższym czasie usłyszał zbliżające się kroki. Uniósł
wzrok i zobaczył nad sobą Arynę. Zachowywała kamienny wyraz
twarzy. Jej błyszczące, elfie oczy wzbudzały w tym momencie u
Lokiego niemały strach. Zdecydowanie wolał, gdy na jej twarzy
gościł serdeczny, miły uśmiech.
-Chodź...
szybko. Nie ma czasu. -pociągnęła go za rękę i ruszyli razem w
stronę ciemnego korytarza. Loki był bardzo zdziwiony nagłą zmianą
zachowania kobiety. Milczał przez całą drogę. W końcu dotarli do
dużych wrót, Aryna jednym ruchem je otworzyła i oczom Lokiego
ukazała się przewspaniała komnata, wykonana jakby w całości z
jasnego, błękitnego kryształu. Książę milczał przez chwilę,
wpatrując się w zachwycające i zapierające dech w piersiach
zdobienia pmieszczenia, w którym właśnie się znaleźli. Gdy
chłopak postawił pierwszy krok na ciemniejszej, niebieskiej
podłodze, miejsce, na które nastąpił zabłysnęło białym
światłem.
Zaczął
rozglądać się wokoło. Na samym środku prostokątnego
pomiesczenia znajdował się okrągły zbiornik wodny. Loki przyjrzał
się mu dokładniej. Ścianki wykonane były z podobnej struktury, co
reszta pomieszczenia, a na samym dnie znajdowało się kilka odłamków
błyszczących kamieni. Wzdłuż całego pomieszczenia wznosiło się
osiem marmurowych kolumn, pięknie zdobionych ręcznie rzeźbionymi
wzorami. W kątach pokoju znajdowały się wysokie rzeźby,
przedstawiające cztery różne kobiety. Każda ustawiona była w
innej pozycji i inaczej wyglądała. Jedyną rzeczą, którą się
nie różniły, były białe, świetliste kule ułożone w ich
dłoniach. Wyciągały ręce wysoko do góry kierując kule ku
zaokrąglonemu sufitowi.
Na
nim z kolei znajdowały się szczegółowe malunki, przedstawiające
niby scenę walki. Skrzydlaty potwór zmierzający ku potężnej
górze, na której niewzruszony stał wojownik w złotej zbroi,
unoszący swe ostrze wysoko nad głowę. Tłem obrazu było czarne,
nocne niebo, przyozdobione srebrnymi punktami.
Na
przedstawionej w malunku scenie panował chaos. Wokoło góry
wznosiły się płomienie pożerające wszystko na swej drodze i
niszczące życie w okolicy. Roślinność jak i zwierzęta. U stóp
ogromnego wzniesienia biegli przerażeni, spanikowani ludzie. Na
dole, tuż pod obrazem widniał krwistoczerwony napis:
Areccto
aranoch resdit, cai Rased vintidas
Loki
nie znał języka, za pomocą którego zapisano to zdanie. Długo
przyglądał się napisowi i obrazowi powyżej, jednak w końcu
oderwał wzrok, gdy usłyszał głos Aryny.
-Eve...
Podejdź tutaj. -wyciągnęła rękę przed siebie. Loki dopiero
teraz zorientował się, że w pomieszczeniu prócz nich przebywa
również dziewczynka, która wcześniej tak dziwnie zachowała się
w stosunku do niego. Siedziała na błękitnej podłodze tuż przed
rzeźbą stojącą pod ścianą na drugim końcu długiego
pomieszczenia. Marmurowy posąg przedstawiał smoka z szeroko
rozłożonymi skrzydłami. Głowa bestii skierowana była ku górze.
Z otwartego pyska świetnie widać było długie, ostre jak brzytwa
kły. Górne łapy były lekko uniesione i prezentowały równie
groźne pazury. Czubek ogona uzbrojonego w kolce również wznosił
się delikatnie w górę. Każda najmniejsza łuska i rysa na skórze
potwora była zadziwiająco dokładnie odwzorowana. Gdyby nie to, iż
posąg był nieruchomy, byłby niczym prawdziwa, żywa bestia.
Po
niedługim czasie podziwiania pięknej rzeźby Książę zwrócił
wzrok ku Arynie, do której właśnie podbiegła dziewczynka. Gdy
zobaczyła jednak Lokiego, chwyciła mocno rękę kobiety i
delikatnie się za nią ukryła.
-Aryno...
powiedz mi, proszę, o co tutaj chodzi? Ja naprawdę nie rozumiem.
-wciąż lekko zdziwiony spojrzał jej prosto w oczy. Jej
teraźniejsze spojrzenie wciąż wzbudzało w nim lęk.
-Nie
mam teraz czasu, aby wszystko wytłumaczyć. Proszę, podejdź.
-jedną ręką trzymała Eve, natomiast drugą wyciągnęła w stronę
chłopaka. On czuł w sercu niepokój, jednak zaufał kobiecie i
zbliżył się do niej, po czym podał jej swą dłoń. Gdy Loki
zbliżył się, dziewczynka dziwnie się zachowała, jej oczy
zabłysnęły. Zniknęły źrenice, a Ona mimowolnie uniosła głowę
ku górze. Aryna dłonią zasłoniła swe usta. Chwyciła mocno dłoń
Lokiego i przyłożyła szybko do ramienia dziecka. W tym momencie
rozległ się pisk, a dziewczynka oskoczyła. Zanim jednak to
nastąpiło, całe pomieszczenie przykryte zostało jasnym, rażącym
światłem. Loki szybkim ruchem cofnął swoją rękę i odsunął
się o kilka kroków.
-Co
to miało znaczyć? Co tutaj się dzieje?! -powiedział z niemałym
zdenerwowaniem słyszanym od razu w jego głosie.
-Uspokój
się, chłopcze. Ciszej. Nikt nie może wiedzieć, że w ogóle tutaj
byłeś, rozumiesz? -Aryna zbliżyła się do niego i zaczęła
uspokajać. Po chwili podniosła na ręce dziewczynkę i pogładziła
jej policzek.
-Eve...
czy to... -kobieta nie musiała nawet kończyć pytania.
-Aranoch*...
*Aranoch
-czyt. Aranok
Witam
wszystkich czytelników bardzo serdecznie w kolejnym rozdziale. Jak
widać, fabuła zaczyna się rozkręcać, jednak co z tego, że tekst
jest ciekawy, jeśli w dalszym ciągu czyta go tylko jedna osoba?
Eh... ja naprawdę nie wiem, co mam robić. Praktycznie wszyscy moi
czytelnicy odeszli tylko dlatego, że nie prowadzę już blogów o
Generatorze Rexie, tylko zajęłam się inną historią. Rozumiem, że
nie każdy musi się tym interesować, ale nie musiał okazywać mi
tego w tak chamski sposób, jak pewna osoba. Wystarczyło kulturalnie
odpowiedzieć, jak jedna z moich bliskich koleżanek "Nie
gustuję w tej tematyce", to by mi wystarczyło.
Ale
w porządku, nieważne. Nie wiem, co zrobię z tym blogiem. Naprawdę
uwielbiam to wszystko, o czym piszę, jednak jaki jest w tym sens,
jeśli tak naprawdę i tak nikt tego nie czyta? Tak właściwie
naliczyłam jedynie dwie osoby, które uczciwie i wiernie czytają
kolejne moje rozdziały.
To
na razie wszystko.
Tych,
co zostali zapraszam do komentowania i obserwowania bloga.
Pozdrawiam
serdecznie. Na razie < 3.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz