Gdy blondwłosa czarodziejka
usłyszała donośny, męski głos, aż przeszły ją zimne dreszcze.
-A więc przybyłaś. -przyznał
ochryple. -nie sądziłem, że jeszcze Cię tutaj zobaczę. -dodał
po krótkiej chwili. Głos wydobywał się jakby znikąd. Amora
rozejrzała się delikatnie, po czym wbiła wzrok prosto przed
siebie, gdzie padał cień ogromnego, potężnego drzewa o nagich,
wyschniętych konarach. Poczuła pewną energię, ogromną siłę.
-Ja również sądziłam, że nie
będzie to konieczne aż do spełnienia planu. Okazało się jednak
inaczej. Domyśla się Pan pewnie, że chodzi o młodszego z książąt.
Pojawiły się... pewne komplikacje. -przyznała zmieszanym głosem,
zawahała się. -Jeśli szybko czegoś nie zrobimy, poniesiemy gorzką
porażkę.
-Jakimże to cudem ten młody,
niedoświadczony czarownik mógł sprzeciwić się naszej woli i
czarom, Amoro? -spytał poirytowanym głosem.
-Nie mam pojęcia, Panie. Ale wiem
jedno, zachowywał się inaczej już po powrocie z niedozwolonej
podróży do Mroźnego Królestwa. Naprawdę nie wiem dlaczego tak
się stało, a w dodatku On ma teraz opiekunkę. Odyn chciał mieć
pewność, że ich wybryki się już nie powtórzą. Opiekuje się
nim jedna ze służek Królowej -Sigyn. -odpowiedziała niespokojnie,
spuszczając wzrok w dół i wbijając go w jałową ziemię.
-Wiem o niej, nie musisz się obawiać,
Czarodziejko. -odetchnęła cicho, gdy usłyszała te słowa.
Spodziewała się surowej kary za niewykonanie zadania. -Dotrzymam
danego Ci słowa i otrzymasz swoją nagrodę za wykonanie pracy, ale
pod jednym warunkiem... Loki musi wypełnić nadany przez nas cel!
Jednak aby mógł to zrobić, musi zniknąć ta kobieta! Zlikwiduj
ją! Nie obchodzi mnie jakim sposobem, gdzie, kiedy, czy nawet czyimi
rękoma to uczynisz! Ona ma po prostu szybko zginąć! -wrzasnął
stanowczo i głośno, po czym ucichł natychmiast. Zniknął. Amora
przytaknęła delikatnym ruchem głowy, po czym odwróciła się
powoli i ruszyła wprost przed siebie. Plan się nie powiódł. Loki
jakimś przedziwnym cudem uwolnił się spod wpływów Amory i jej
Pana. Nikt nawet się nie zorientował, że tak było. Nad tym
zaklęciem oboje pracowali bardzo długo. W końcu gdy ciężka,
żmudna praca miała osiągnąć pożądane efekty, wszystko zostało
zniszczone. Mieli wielki plan, niełatwy do spełnienia, od początku
było pewne, że w końcu coś pójdzie nie tak. Musiała zrobić
jednak wszystko co w jej mocy, aby tak się nie stało. Inaczej jej
życie bardzo wcześnie może się zakończyć. Los Czarodziejki
tkwił w rękach potężnego, bezwzględnego i okrutnego tyrana. Aż
łza zakręciła jej się w oku, gdy tyko o tym pomyślała. Wróciła
czym prędzej do Asgardu. Nie potrafiła opanować emocji. W tym
momencie były one zbyt silne. Z pomocą magii przybrała jednak
neutralny wyraz twarzy. Zamknęła się prędko w swej magicznej
komnacie. Teraz wyglądała ona inaczej. Wszystko wewnątrz niej
emanowało aż mroczną energią. W całej sali unosiły się
ciemne, fioletowe oraz czarne smugi. Bliżej powierzchni były one
jaśniejsze i stanowczo delikatniejsze. Można było spokojnie
poruszać się wśród nich. Wyglądały przepięknie. Wyżej jednak,
przy zaokrąglonym suficie nabierały one coraz ciemniejszej barwy.
Wydobywał się z nich cichy, prawie niesłyszalny szum. Nie było
możliwe zwyczajne poruszanie się pomiędzy nimi. Energia w nich
zawarta rozszarpałaby każdego, kto tylko by się zbliżył, nawet
najpotężniejszego maga. Nikt nie wytrzymałby takiej ilości
ciemnej mocy.
Smugi tejże energii zachowywały się
dziwnie w komnacie Amory. Przy półokrągłych brzegach wieży
widniały wysokie i szerokie okna. Otaczały one cały obszar wieży
wysunięty na zewnątrz pałacu. Gdy moc zawarta w jej komnacie
docierała do brzegów, widocznych z daleka obszernych okien,
zatrzymywała się, jakby pomiędzy tym jednym pomieszczeniem a
resztą Asgardu znajdowała się ściana, lub jakaś inna bariera.
Normalnie przez wielkie okna magicznej komnaty tajemnicze smugi
zwróciłyby uwagę każdego i to z daleka. Były jednak widoczne z
całego Adgardu tylko dla Amory, ponieważ to ona utrzymywała nad
nimi kontrolę i miała pełną władzę nad energią. Sama nie
dałaby rady jednak tak ogromnym ilościom energii. Rozszarpałoby ją
na miejscu. Tak się jednak nie stało, ponieważ we władaniu miała
jeszcze pewien mistyczny relikt.
Czarodziejka zatrzasnęła drzwi za
sobą, gdy tylko znalazła się w środku, po czym podeszła od razu
do zewnętrznej ściany. Wychyliła się mocno przez ogromne
wycięcie. Ujrzała wielkie, przepiękne ogrody Królowej. W świetle
pełnego księżyca wyglądały jeszcze wspanialej. Mimo tego jednak
w środku nocy panował na powierzchni mrok. O tej porze władzę
przejmowały cienie. Ogrody były jednak jasne dzięki niezwykłym
smugom i kulom światła stworzonym z pomocą magii królowej. Frigga
była potężniejszą czarownicą nawet od Amory, która to udzielała
lekcji młodszemu synowi królowej. Przez całe swoje życie używała
jednak czarów dobrych, pozytywnie działających na otoczenie.
Czarna Magia była dla niej czymś okropnym. Znała ją tylko z
teorii, za bardzo bała się używać tych czarów w praktyce.
Zielonooka czarodziejka wpatrywała
się bardzo długo przed siebie, ogądając każdy zakamarek
królewskich ogrodów. Myślała o tym, co niebawem miała uczynić.
Po chwili przymknęła delikatnie oczy i odwróciła głowę w bok.
Przyuważyła kątem oka trzech strażników idących przez ścieżki
ogrodu. Niemały wyraz zdziwienia zagościł na jej twarzy. O tej
porze straż królewska nigdy nie kręciła się w tych okolicach.
Uważnie obserwowała ich aż do czasu, gdy kompletnie zniknęli
pomiędzy dwoma starymi drzewami. Gdy zasłoniły ich gałęzie
drzew, Czarodziejka już później ich nie ujrzała. Jakby się
rozpłynęli. Przecież nie ma tam żadnego przejścia. -pomyślała
wciąż się dziwiąc. Chyba że o czymś nie wiedziała. Możliwe
przecież, że Frigga nie mówiła jej takich rzeczy, w końcu nie za
bardzo ufała Amorze. Blondwłosa czarownica niewiarygodnie się tym
zaciekawiła. Chciała dowiedzieć się o co chodzi, chociaż wątpiła
że to coś by ją interesowało, była po prostu z natury ciekawską
i chcącą wiedzieć wszystko kobietą. Zostawiła to jednak na
później. Odrobinę zagubiona powędrowała do swojej sypialni, po
czym od razu zmieniła ubranie i położyła się na dużym łóżku,
okrywając ciało delikatną, kaszmirową pościelą. Zmrużyła
powieki i zasnęła, jak na razie spokojnie.
* * *
Sigyn wpatrując się w księcia
milczała przez jakiś czas. Na jego twarzy gościł uśmiech,
jakiego wcześniej nigdy u niego nie widziano. Spokojnym, łagodnym
wzrokiem spojrzał w lśniące, piękne oczy jasnowłosej. Ta po
chwili otrząsnęła się i odwróciła wzrok, skierowała go niżej,
na podłogę. Uśmiech zniknął z twarzy Lokiego wraz ze zmianą
wyrazu twarzy nowej znajomej. Wciąż cierpliwie czekał.
-A więc... -zaczęła niepewnie,
wzdychając cicho. -moje dzieciństwo nie było wcale sielanką, tak
jak Twoje czy Twego brata. Bardzo wcześnie straciłam prawie
wszystko co miałam. Moi rodzice umarli podczas najazdu
Jotunnheimczyków na Asgard. To była najgorsza rzecz jaka mnie w
życiu spotkała. Rodzice byli dla mnie czymś więcej niż tylko
osobami, z którymi mieszkałam i przebywałam na co dzień. Byli
moimi opiekunami, najlepszymi przyjaciółmi. Największym skarbem
jaki kiedykolwiek posiadałam byli właśnie oni. -gdy tylko
opowiadała o tym, w jej oczach zbierały się łzy, a wargi poczęły
delikatnie drgać. W dłoniach ścisnęła kawałek swej skromnej
sukni. Zacisnęła powieki, a przed jej oczami ukazał się nagle
obraz martwych, zimnych i sztywnych ciał jej rodziców. Miała wtedy
zaledwie pięć lat, a więc niewiele. Wydarzenie to zapadło w jej
pamięć jednak tak bardzo, że wspominała je jakby zdarzyło się
to zaledwie wczoraj. Wciąż dziwiła ją jednak pewna sprawa. Mimo
krwawej rzezi, wojny, licznych najazdów Mroźnych Olbrzymów i
śmierci osób, które były jej najbliższe, z którymi była przez
cały czas, przeżyła. Została nietknięta i przetrwała całą
wojnę. Niewielu miało takie szczęście jak Ona. Dla młodej
dziewczyny nie było to jednak coś, z czego mogła się wtedy
cieszyć. Umarła cała jej rodzina. Tylko Ona pozostała żywa, a w
jej wieku nie miała możliwości, aby poprowadzić samodzielnie swe
życie. Wydarzyło się właśnie wtedy coś niezwykłego. Wśród
ruin największej Asgardskiej świątyni Królowa Frigga znalazła
jakiś czas po wojnie małą, bezbronną dziewczynkę o niezwykłej
urodzie. Nie myśląc o niczym więcej zabrała ją do pałacu i
zajęła się nią. Dziewczyna stała się jej wychowanką, mimo
tego, że później była już jej służką, Frigga kochała ją i
szanowała, z resztą jak je wszystkie. Królowa zawsze miała
niezwykle dobre serce i wciąż udowadniała to swoimi dalszymi
czynami.
Gdy Loki usłyszał całą historię
opowiedzianą przez Sigyn, przez chwilę nie mógł znaleźć żadnego
właściwego słowa, aby jej odpowiedzieć. W końcu wydusił z
siebie parę słów.
-Przykro mi, Sigyn... Naprawdę mi
przykro. Nie sądziłem że taka radosna i pełna pozytywnej energii
kobieta jak Ty mogła przeżyć coś tak okropnego. Nie chciałbym
być na Twoim miejscu. -odpowiedział cichym, niepewnym głosem,
przyglądając się uważnie jej bladej twarzy z zaczerwienionymi już
od cichego płaczu policzkami. Jej oczy, sine od łez skierowały się
na niego.
-A czy ktokolwiek chciałby być na
moim miejscu? -odpowiedziała pytaniem. -Nigdy nikomu nie opowiadałam
tej historii. W pełni znasz ją Ty oraz Twoja matka. Nikt więcej.
Ale nie przejmuj się. Nie potrzebuję wyrazów współczucia i
łaski. Świetnie sobie z tym radzę. Gdy jednak spotkam jednego z
Mroźnych Olbrzymów, jednego z Jotunnheimczyków... nie zawaham się
zakończyć jego życia w bolesny sposób, skazując go na męki i
cierpienia. -jej wzrok ze smutnego, zmienił się w groźny i
wypełniony chęcią zemsty. Wbiła go w duże okno, umieszczone
obecnie tuż za Lokim. Daleko, w tym właśnie kierunku można było
odnaleźć Jotunnheim.
Czyli jednak nie zostawiłaś pisania. Ufff... Rozdział super, ale za krótki. Pisz proszę więcej i częściej, bo nie wytrzymam. Zapraszam także do mnie: http://mara-charles.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Margaret :*
Oh, oczywiście wejdę gdy znajdę więcej czasu i spokoju ! :). Staram się pisać jak najczęściej ale teraz wiele rzeczy mi nie pozwala. Może rozdziały nie są zbyt długie ale wolę publikować częściej i krócej niż pisać po 7 stron na kilka miesięcy :)
UsuńWow! Dobry rozdział, naprawdę niezły. Choć przyznam, że liczyłam na więcej akcji.. No ale to leży już w wizji autora :) Podoba mi się Sigyn. Ta postać naprawdę mnie zaintrygowała i przykuła moją uwagę. Jestem ciekawa, jak potoczą się jej dalsze losy. Pisaj pisaj <3
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz następny rozdział? ;_________; Uzależniłam się od Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńHeej, wspaniały blog, podziwiam ;3 Zaczęłam czytać niedawno, ale bardzo mi się podoba. To tyle co chciałam powiedzieć.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! XD
Pozdrawiam, Ola.
Super Blog niesamowite opowiadanie gratulacje i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Lofn