Witam wszystkich bardzo serdecznie, tym razem moja paplanina znajdować się będzie na samym początku notki. Chciałabym poinformować, że zmieniłam imię matki chłopców na jej prawdziwe (wcześniej było zmienione przeze mnie z takiego powodu, że po prostu nie podobało mi się i zmieniłam na inne ). Prócz tego jeszcze bardziej ważna informacja...
W dość sporej mierze zmienione będą pierwsze rozdziały... pod względem samej fabuły, jednak ta zmiana nie wpłynie na wydarzenia w starszych postach.
Tylko tyle chciałam jak na razie powiedzieć, w razie czego osobną informację dodam później, gdy będę miała do powiedzenia coś ważnego, lub po prostu wygadam przy kolejnym rozdziale.
Ten dedykuję Monique <3. Miłego czytania.
Wszyscy natychmiast się wycofali,
czworo z nich, w tym młodszy książę ruszyli przed siebie. Jedynie
Thor pozostał na swoim miejscu kurczowo trzymając miecz w sztywnych
rękach.
-Thor! -Loki wydał z siebie głośny
krzyk. Chciał podbiec do brata, jednak Hogun powstrzymał go, mocno
chwytając księcia za ramię.
-Loki, nie. Zostań tutaj! My się nimi
zajmiemy. -troje wojowników natychmiast ruszyło przed siebie.
Volstag chwycił Thor'a za kawałek ubrania i pociągnął do tyłu.
-Nie wychylaj się! Idź do Lokiego!
Nie chcę widzieć Cię tutaj z przodu i to podczas walki,
rozumiesz?! -spojrzał na niego groźnie. Thor nie odpowiedział. Na
jego twarzy ukazało się zaskoczenie. Mimo to jednak cofnął się o
kilka kroków nie opuszczając przy tym miecza. Wciąż utrzymywał
gotowość do walki. Chciał pokazać, na co go stać. Udowodnić, że
potrafi walczyć... obronić siebie i brata.
-Thor... nie... nie powinieneś
walczyć. -powstrzymał go Czarnowłosy. -nigdy nie walczyłeś na
serio. Nie próbuj, proszę Cię... -nagle po tych słowach Thor
przypomniał sobie, co powiedziała mu Sif wtedy w stajniach.
-Nawet Ty przeciwko mnie? -warknął
groźnie.
-C... co? -tylko tyle zdołał z siebie
wydusić. Przeraziło go to. Thor nigdy wcześniej nie patrzył na
niego w podobny sposób.
-Wszyscy sądzą, że jestem
beznadziejny i słaby. Że nie potrafię walczyć! Jestem synem
Odyna! Mogę zrobić wszystko! -odwrócił się plecami do brata i
spojrzał na walkę ukazującą się przed nim. Volstag, Fandral i
Hogun walczyli dzielnie. Robili co tylko mogli, jednak żaden cios
nie był groźny wobec danych przeciwników. Każda rana goiła się
natychmiast, stworzenia były wręcz nieśmiertelne, czego nie można
było niestety powiedzieć o Asgardczykach. Opadali już z sił. Thor
nie mógł znieść tego widoku. Ruszył w końcu w ich stronę. Loki
chcąc zatrzymać brata również pobiegł przed siebie.
-Thor, stój ! -nie zdołał powiedzieć
już nic więcej, bo nagle wszystkich oślepiło białe światło,
które otoczyło w jednej sekuncie całe pomieszczenie i większą
część labiryntu. Gdy ustąpiło, ogniste wilki bezzwłocznie
zatrzymały się w bezruchu. Przed Asgardczykami unosiła się w
powietrzu kobieta o niezwykłej urodzie. Jej cera była śnieżnobiała.
Skóra gładka i delikatna jak jedwab. Otulona była
blado-błękitnymi, długimi szatami. Prócz srebrnego naszyjnika z
rubinem, ubiór kobiety nie posiadał już żadnych innych zdobień.
Na bladej skórze bardzo widoczne były krwisto-czerwone wargi oraz
zmrużone, jasno-fioletowe powieki. Kobieta uniosła je delikatnie i
szafirowymi oczyma spojrzała groźnie w ich stronę.
-Czegoż tu szukacie, łupieżcy! To
nie miejsce dla takich jak Wy. To, co wykonaliście jest zwyczajnym
włamaniem i bezczeszczeniem ziemi świętej ! Wkroczyliście
bezkarnie do świątyni Jotunn'u. Ja na pewno nie odpuszczę Wam
kary. Nie bez powodu to właśnie mnie wybrano na strażniczkę
Świątyni Surtura. Któż z Was jest przewodnikiem tejże wyprawy?
-wszyscy spojrzeli na siebie nawzajem, po czym znów odwrócili wzrok
w stronę kobiety.
-Ja... jestem księciem Asgardu.
Następcą Odyna. -Thor ruszył kilka kroków przed siebie, schował
miecz i pewnym wzrokiem spojrzał na kobietę.
-Księciem Asgardu? Synowie Odyna.
-spojrzała przez chwilę na Lokiego. Najlepiej będzie, jeśli
natychmiast opuścicie ziemie Mroźnego Królestwa! Chyba że chcecie
być przyczyną wojny, pomiędzy Lodowymi Olbrzymami, a
Asgardczykami. -powiedziała utrzymując kamienny wyraz twarzy.
-Ale... przecież my nie robimy nic
złego. Chcemy odnaleźć miecz Surtura. -odpowiedział Blond-włosy
książę. Nie widział w tym kompletnie nic złego.
-A więc zwyczajnie chcecie okraść
strzeżoną przeze mnie świątynię! Miecz Surtura należy do
Jotunnheimczyków, nie do Was, nędzne istoty! Nie macie żadnego
prawa zabrać tej potężnej relikwii do Asgardu! Powinniście zostać
za to surowo ukarani! -krzyknęła głośno donośnym głosem. Cała
piątka od razu cofnęła się o kilka kroków.
-Nie... Pani, wcale nie chcemy go
ukraść... my tylko... -Thor próbował wybrnąć z tej sytuacji.
Nie zdawał sobie z tego, co właśnie powiedział. Tak właściwie
to sam przed chwilą przyznał, że chcą po prostu przejąć dla
siebie miecz. Kobieta nie miała jednak zamiaru słuchać już ani
sekundy dłużej tych wszystkich przekrętów. Nie mogła ukarać
synów Odyna śmiercią. Zapoczątkowałoby to tylko okrutnej,
krwawej wojnie między Asgardem a Jotunnheim'em. Mimo potężnej mocy
nawet Ona nie miała prawa w ten sposób wtrącać się w napiętą
sytuację między tymi dwoma wymiarami.
-Po prostu zejdźcie mi już z oczu!
Jeśli jeszcze raz wtargniecie z takimi zamiarami na ziemie Mroźnego
Królestwa, zabiję Was wszystkich, nie zważając na okoliczności,
czy nawet status! Nie macie tutaj wstępu! To pierwsze i ostatnie
ostrzeżenie! -krzyknęła donośnie i machnęła rękoma w ich
stronę. Asgardczyków otoczyło jasne światło. Nie widzieli
kompletnie nic prócz siebie nawzajem i otaczającego wszystkich
świetlistego kręgu. Gdy to zniknęło, nie byli już w kryształowym
labiryncie, lecz przed bramami pałacu Asgardskiego. Na twarzy
Fandrala od razu zagościła złość.
-Doskonale! Po prostu doskonale!
Byliśmy już tak blisko! Miecz był prawie nasz! Thor, gdyby nie
Twoje głupie tłumaczenia, na pewno wybrnęlibyśmy z tej sytuacji!
-krzyknął wściekle, spoglądając złowrogo na księcia. Ten nic
nie odpowiedział, tylko spuścił wzrok. Chcąc nie chcąc musiał
przyznać Fandralowi rację. Faktycznie czuł się winny za tę
porażkę.
-Ja... przepraszam... -wydusił z
siebie jedynie te dwa słowa. Nie był w stanie powiedzieć nic
więcej.
-Oszdzędź sobie tego. Nie
przepraszaj. -nawet na niego nie spojrzał, ruszył od razu w stronę
bramy zamku. Tuż za nim Volstag i Hogun. Loki zbliżył się do
brata. Położył dłoń na jego ramię.
-Thor... to wcale nie jest Twoja wina.
Nie słuchaj ich. Nie warto, Bracie. -odezwał się pozornie
spokojnym głosem. Tak naprawdę jednak wciąż był przerażony i
zszokowany.
-Nie, Oni mają rację. Moglibyśmy
wybrnąć jakoś z tej sytuacji, gdyby nie ja. Wszystko zniszczyłem.
Jak idiota powiedziałem jej, że chcemy miecza Surtura... nie mam
pojęcia, co we mnie wstąpiło. -przyznał nieśmiało. Było mu z
tego powodu bardzo głupio.
-Nie mów tak! Przestań natychmiast
narzekać...
-Ale to prawda, Loki... -spojrzał
kącikiem oka na brata.
-Nie. Wcale nie. To tylko jedna wyprawa
po jakiś miecz... i to tylko po to, aby leżał gdzieś w strzeżonej
komnacie i się kurzył. Spójrzmy prawdzie w oczy... Ojciec nigdy w
życiu nie pozwoliłby któremuś z nas władać tak potężnym
reliktem. Wątpię, czy w ogóle ktoś z nas dałby sobie radę. A
teraz chodźmy. -wskazał dłonią bramę. -Na pewno zauważyli, że
nas nie ma. Musimy się teraz wytłumaczyć.
-No tak... -przytaknął tylko, po czym
obydwoje ruszyli przed siebie. Gdy tylko przekroczyli próg pałacu,
wszyscy strażnicy i służący zwrócili ku nim spojrzenia, przez co
chłopcy czuli się dość niekomfortowo. Zatrzymał ich jeden ze
strażników.
-Natychmiast stawcie się w sali
tronowej. -zakomunikował poważnym, trochę ochrypłym głosem i
wrócił na swoje miejsce. Chłopcy bez słowa stawili się w
ogromnej sali przed Odynem.
-Ojcze... -tylko tyle Thor zdążył
powiedzieć. Gdy Odyn zobaczył zaledwie, że zbliżają się do
niego, od razu wstał.
-Chłopcy! Gdzie wyście się
podziewali?! Szukała Was połowa Asgardskiego wojska. -krzyknął
zdenerwowany. Kierowały nim w tej chwili różne uczucia. Był
wściekły na synów za to, co zrobili, ale jednocześnie niezmiernie
szczęśliwy z tego powodu, że nic im się nie stało, że cali i
zdrowi wrócili do domu.
-My... my tak jakby... Wyruszyliśmy
razem z Fandralem, Hogunem i Volstagiem na poszukiwania miecza
Surtura. -gdy tylko usłyszał te słowa, jakby zamarł. Nie mógł
uwierzyć w to, co właśnie powiedział mu syn.
-Czy wyście już do reszty oszaleli?!
-krzyknął głośno, gromiąc przy tym swych synów wzrokiem. -Co Wy
w ogóle sobie myśleliście?! Thor, czy nie wyraziłem się jasno?!
Podczas naszej rozmowy kilka dni temu wyraźnie zabroniłem Ci
wyruszać w jakąkolwiek wyprawę poza tereny naszego Królestwa!
-krzyknął już bardzo zirytowany.
-Tato... ja... -kompletnie go zatkało.
Nie wiedział co powiedzieć. -Ja... przepraszam... -to jedyne, co
wpadło mu w tej sytuacji do głowy.
-Thor, synu! Powinienem teraz Was
wszystkich surowo ukarać! Wiesz o tym doskonale, prawda!?
-Tak wiem, Ojcze... -wymruczał cicho.
Nagle z impetem otworzyły się wrota sali tronowej, a do
pomieszczenia jak burza wpadła Frigga.
-Loki! Thor! -krzyknęła donośnie,
podbiegając szybko do chłopców. -Matko... nic Wam nie jest?! Gdzie
wyście się podziewali... Skarby moje małe... -obejrzała ich
dokładnie. Kamień spadł jej z serca gdy zobaczyła, że chłopcy
nie mają nawet najmniejszego zadrapania na ciele. Łzy szczęścia
spłynęły po jej policzkach. Mocno ścisnęła na chwilę synów.
-Powinniście dostać teraz karę do końca życia za takie wymykanie
się z pałacu! Ale... -nagle złagodniała. Puściła synów i
spojrzała na nich z delikatnym, prawie niezauważalnym uśmiechem.
-Ale tak bardzo się cieszę, że nic Wam nie jest, Chłopcy...
-ucałowała ich policzki. Już o nic więcej nie pytała. Odyn
również zamilkł. Postanowił, że porozmawia z chłopcami dopiero
później, gdy atmosfera choć odrobinę się uspokoi. -Skarby
moje... tak bardzo Was kocham. Błagam, już nigdy więcej nie róbcie
takich głupot. -zapłakała cicho.
-Mamo... -odezwał się Czarnowłosy.
-Zapewniam, to już nigdy więcej się nie powtórzy. Już nigdy
więcej nie uciekniemy. -przytulił się mocno do Matki. Sam cicho
zapłakał.
-Już... cichutko... -pogłaskała syna
po głowie i ucałowała w czoło. Panowała przez chwilę zupełna
cisza. Thor przyglądał się tylko matce i bratu. Po chwili, gdy już
wszyscy odrobinę ochłonęli, Odyn zapytał Thor'a, czy mogą
porozmawiać w cztery oczy. Zgodził się, a z kolei Frigga zabarała
ze sobą Lokiego na przechadzkę po ogrodach. Również chciała
zamienić z nim kilka słów. Długo spacerowali po pięknych,
kolorowych, królewskich ogrodach.
-Loki... synu, proszę, powiedz mi, co
skłoniło Ciebie i Thor'a do wymknięcia się z pałacu i wyruszenia
w podróż po najgroźniejszym ze wszystkich dziewięciu królestw?
-Ja... ja wcale nie chciałem nigdzie
wyruszać... -zawahał się odrobinę. -Thor przyszedł do mnie
podczas lekcji z Amorą, nie dał mi żadnego wyboru... ledwo w ogóle
pozwolił mi dość do słowa. Ale Matko... proszę Cię, nie karaj
go. -poprosił błagalnym głosem i smutno na nią spojrzał.
-Nie mam zamiaru karać żadnego z Was,
kochanie. Cieszę się, że nic Wam się nie stało i to jest
najważniejsze. Obiecaj mi jedynie, że już nigdy w życiu nie
wykonasz czegoś tak głupiego jak wyprawa do Jotunnheim'u i to bez
żadnego doświadczenia oraz przygotowania. -pogładziła syna po
policzku. Wbiła wzrok w jego szmaragdowe, wystraszone oczy. Obu
synów darzyła ogromną miłością, jednak Loki był jej
ulubieńcem, podobnie jak Thor faworytem Odyna. Widziała w nim
niesamowity potencjał i talent. Uważała, że jest wyjątkowy i
niesamowity. Jako matka chciała jedynie, aby swe niezwykłe
umiejętności wykorzystał w przyszłości w dobrym celu.
-Synku... nawet nie wiesz, jak mocno
Cię kocham... jak ja tęskniłam. Martwiłam się. Ciągle dręczyły
mnie okrutne koszmary... a teraz, gdy już stoisz przede mną cały i
zdrowy... po prostu kamień spadł mi z serca, skarbie. -przeczesała
dłonią jego czarne, gładko ułożone włosy.
-Ja również Cię kocham, mamo.
Przyrzekam Ci, już nigdy więcej nic takiego się nie wydarzy.
-przytulił się do niej mocno. Po chwili ruszyli dalej na spacer,
rozmawiając już o całkiem innych sprawach. Nagle usłyszeli za
sobą szybkie kroki, była to Amora. Rzuciła się Lokiemu na szyję
i mocno w niego wtuliła.
-Loki... tak się cieszę, że nic Ci
nie jest! Martwiłam się o Ciebie... to znaczy... o Was. -wymruczała
tylko płaczliwym głosem.
-Amora...? -zająkał się cicho. Nie
ukrywałw wcale, że zdziwił go ten gest. Delikatnie ją od siebie
odsunął. Frigga spokojnie przyglądała się całej sytuacji.
-Niepotrzebnie się martwiłaś,
naprawdę. Jak widać nic mi nie jest. -odpowiedział pewnie, patrząc
na nią poważnym wzrokiem.
-Tak bardzo cieszę się z tego
powodu... -pogładziła delikatnie jego policzek. On w tej sytuacji
czuł się odrobinę zmieszany. Zabrał jej dłoń i odepchnął ją
lekko.
-Przepraszam... muszę już iść. Mam
pewną sprawę do załatwienia. -ruszył od razu przed siebie. Amora
znieruchomiała. Bardzo się zdziwiła. Przecież Loki nigdy nie był
taki oschły... a zwłaszcza dla niej. Po chwili jednak bez słowa
odeszła. Skierowała się do swej magicznej komnaty, w kórej zawsze
odbywały się lekcje z Lokim. Usiadła na krześle pod ścianą i
zaczęła rozmyślać. Niepokoiło ją to, w jaki sposób książę
się do niej zwracał. Miała wielką nadzieję, że to jedynie
chwilowa zmiana zachowania. Że po prostu musi ochłonąć po tym, co
się stało. Próbowała zająć się czymś pożytecznym, jednak nic
nie pozwalało jej zaprzestać myśleć o księciu. Zaczynała być
już nawet na niego trochę wściekła.
Loki w tym czasie poszedł do swojej
komnaty. Zaczął grzebać po półkach z książkami, jednak nie
bezcelowo. Chciał znaleźć pewną bardzo ważną księgę. W końcu
mu się to udało. Okładka książki była w kolorze miętowym. Nie
zawierała żadnego napisu, widniał tylko obraz srebrnego,
kolczastego smoka. Ułożył się wygodnie na łóżku, otworzył
księgę i zaczął czytać. Były w niej opisane najokrutniejsze,
najstraszniejsze historie Jotunnheim'u. W tym również legenda o
Aranoch'u. Książę z ogromnym zaciekawieniem czytał każde kolejne
słowo. Wszystko zgadzało się z opowieścią Aryny. Zaczął się
bardzo martwić, był wręcz tym przerażony. Nie miał pojęcia skąd
elfka mogła rozpoznać, że to właśnie On miałby być dziedzicem
demona. Nie mógł po prostu w to uwierzyć. Zdecydowanie go to
przerastało. Tak łagodna, spokojna i serdeczna osoba jak On mogłaby
pomóc potężnemu potworowi w zniszczeniu całego wszechświata, a w
tym również Asgardu -domu. Książka bardzo mu się spodobała,
pomimo wielkiego strachu przed tym, co niebawem miało się stać.
Dowiedział się wielu ciekawych i pomocnych rzeczy.
Nagle usłyszał pukanie do drzwi...
Elo elo 5 2 0! <3 Boże... Nie wiem co mam powiedzieć ; o W trakcie czytania zdałam sobie sprawę, że praktycznie nie odrywam wzroku od monitora. Czytałam coraz szybciej i szybciej, ciekawa tego, co się zaraz wydarzy. Oczywiście miło mnie zaskoczyłaś. Bałam się, że Loki i Thor zostaną naprawdę srogo ukarani za to, ale kamień spadł mi z serca, kiedy przeczytałam, że jednak wybaczyli im ten występek. Szczerze zdziwiło mnie zachowanie Lokiego wobec Amory... Gdyby jej tak nie odtrącił, może by coś tam... Ale dobra, czytelnicy mogą sobie tylko gdybać, wszystko zależy od autorki, a autorka tego wspaniałego bloga pisze po prostu wspaniale <3 Kocham Cię misiuuu i niecierpliwie czekam na next'a : * Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńJak już sobie wyznajemy różne rzeczy to przyznam... zdradziłam Cię :3. xdddd . <3.
UsuńPhahahhaha, jaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasne. Chyba z poduszką, kochanie <3 Za bardzo mnie kochasz, żeby posunąć się do czegoś takiego, jak zdrada, skarbie <3 : * hahahhaha XD
UsuńJesteś pewien? Tak na 100% ? Chyba się przeceniasz.
UsuńNo i dobra :c FFF! :CCC
UsuńOj no już dooobrze. <3
UsuńTak jak obiecałam, komentuję. Szczerze muszę wyrazić swój zachwyt i to, że z notki na notkę coraz bardziej zaczyna mnie wciągać ta opowieść. Tak pięknie wszystko opisujesz, tak łatwo jest popaść przez to w refleksje i przenieść się do miejsca akcji. Dostrzegam same atuty. Matka chłopców jest bardzo troskliwa XD. Spodobał mi się ten fragment. Zarówno jak i każdy inny w Twojej notce. Intryguje mnie ta rozmowa Odyna z Thorem. Błagam, niech ojciec się nad nim zlituje XDD. Suma sumarum - Tobie jest pisane obrazować losy wojowników. Jesteś w tym naprawdę dobra, widać, że orientujesz się w całej sprawie. Tak dalej! :33
OdpowiedzUsuńCHCESZ MNIE ZABIĆ KOBIETO?????
OdpowiedzUsuń"Skarby moje" cudowne naprawdę piękny rozdział,kocham Friggę i Odyna<3
Amora niech trzyma swe wredne łapska od Lokiego z daleka...ciekawa jestem tajemniczej kobiety ze świątyni(pojawi się jeszcze?) i tego "co niebawem miało się stać"
Z niecierpliwością czekam do następnej soboty ;P
pozdrawiam
Monique
ps Dziękuję za dedykację jest mi bardzo miło <3
Ciekawa jestem czy Loki opowie komuś co mu powiedziano mu w Jotunhamm'ie, o tym że jest dziedzicem demona. Porozmawia o tym z ojcem?? Nie widzę żadnych błędów ortograficznych. Uważaj troche na przecinki.
OdpowiedzUsuńNiemogąca się doczekać na następny rozdział Massie!
witam, superr rozdział czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Rox
P.S
Mam nadzieje, że wybaczysz mi krótki komentarz, ale nie mam teraz głowy do rozpisywania się.