czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 3 Pierwsze kłopoty

            Pojedyncza góra, otoczona lodowymi kolcami była głównym celem dzielnych podróżników. Gdy uważali, że wszystko pójdzie łatwo, rozpętała się nagle okropna wichura. Silny wiatr rozwiewał płatki śniegu na wszystkie strony. Pole widzenia było praktycznie żadne. Jak najszybciej musieli znaleźć jakieś schronienie. Z tym na szczęście nie było większego problemu, ziemie Lodowego Królestwa pełne były szczelin i jaskiń. Znaleźli jedną w niewielkim wzgórzu. Powoli do niej weszli. Sprawdzili najpierw, czy jest aby na pewno bezpieczna. Wiadomo przecież, że w Jotunnheimie nie brakuje upiornych bestii. Obyło się jednak bez walki. Jaskinia była niewielka i w pełni bezpieczna. Wszyscy usiedli zmarznięci na ziemi, tylko Loki stanął przy brzegu jaskini i wbił wzrok przed siebie. Głęboko się zamyślił.
-Jeśli zaraz nie przestanie, zasypie nas tutaj całkowicie. -stwierdził dość spokojnie. Thor z wielkim trudem podniósł się z ziemi, po czym podszedł do Lokiego.
-Bracie, czy coś Cię dręczy? Jesteś jakiś inny... całkiem inny niż zwykle. Boję się o Ciebie.
-Boisz? Niepotrzebnie. -zwrócił wzrok w jego stronę. -Ja... dosyć dziwnie się tutaj czuje, nie tyle, co odczuwam strach... ale... jakbym tutaj już kiedyś był. Nie wiem do końca, jak to opisać. -Czarnowłosy spojrzał na brata niepewnym wzrokiem.
-Nie wiem, jak Ci to wytłumaczyć. Sam dziwnie się tutaj czuje, ale raczej nie tak jak Ty, Bracie. -Thor spojrzał na niego współczującym wzrokiem.
-Nie musisz się nade mną użalać z tego powodu, dam sobie radę. Nie potrzebuję pomocy, to tylko dziwne odczucie. -Loki odszedł kilka kroków od niego. Usiadł pod jedną ze ścian jaskini. Spojrzał w górę.
            Sekundy zmieniały się w minuty, a te z kolei w godziny. Dla każdego z podróżników czas niesamowicie się dłużył. Jakby tego było mało wszyscy byli zmęczeni wędrówką w głębokim śniegu. Po pewnym czasie zapadł zmrok, wciąż pojawiało się coraz więcej śniegu. Warunki nie pomagały wcale w poszukiwaniach legendarnego ostrza. Gdy zrobiło się już całkowicie ciemno, jeden z poszukiwaczy przygód, Blondwłosy Fandral zauważył przez wielkie płatki śniegu bardzo wyraźnie światło.
-Hej! Spójrzcie! -mężczyzna wskazał dłonią w tym kierunku. Wszyscy natychmiast spojrzeli w tamtą stronę. Czarnowłosy Książę przypatrzył się dokładnie.
-To ogień... -mruknął cicho spoglądając na towarzyszy. -To osada leśnych elfów... zamieszkali tutaj około pięćset lat temu, gdy wielu z nich groziła kara śmierci za popełnione zbrodnie, tutaj dostali pozwolenie na stworzenie własnej osady. Od tamtego czasu ich liczba znacznie wzrosła, ale Jotunnheimczycy ani trochę się tym nie przejmują. Pozwolili im tutaj pozostać, jednak wokoło znajduje się jeszcze sześć grodzisk Ludzi Lodu, więc gdyby ktokolwiek zrobił coś podejrzanego, Król Jotunnheimu wiedziałby o tym od razu. -na twarzach przyjaciół pojawiło się niemałe zaskoczenie. Byli wręcz zszokowani tak obszerną wiedzą młodszego księcia na ten temat. 
-Loki... skąd Ty o tym wszystkim wiesz? -spytał ciekawsko Thor
-Wiem to, ponieważ gdy Ty traciłeś czas na uczenie się bezsensownego machania ostrzem, ja brałem w tym czasie udział w o wiele bardziej pożytecznych lekcjach. 
-Władanie ostrzem jest bardzo przydatne! -krzyknął oburzony Thor.
-Ale nie uratuje Cię w sytuacjach wymagających LOGICZNEGO MYŚLENIA. -odpowiedział spokojnie, podkreślając przy tym wyraźnie ostatnie dwa słowa. Thor zamilkł. -proponuję tam pójść, elfy nie są po stronie Jotunnheimczyków, jedynym powodem, dla którego jeszcze nikogo tutaj nie zamordowali, jest fakt, że nie mają absolutnie żadnych szans w walce z nimi. Na pewno nam pomogą, a jeśli nie, mamy szansę uciec. -przyznał z delikatnym uśmiechem. 
-Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł. -odpowiedział Hogun, z niepokojem w głosie.
-Wolicie zostać tutaj i zamarznąć, czy iść tam i poprosić o pomoc? Nieważne jak przygotowani jesteśmy, nie damy sobie sami rady. To dla nas całkowicie obce tereny. -wszyscy nagle zamilkli. -Ach, no tak, przecież Wasza duma nie pozwala prosić kogokolwiek o pomoc, sami powinniście dać sobie zawsze radę, nieprawdaż? -Młody Książę zgromił towarzyszy wzrokiem. -W porządku, w takim razie pójdę sam. Zostańcie i marznijcie sobie. -Loki odwrócił się od nich i powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z jaskini. Tak jak przewidział, po zaledwie kilku sekundach usłyszał głos Thora. 
-Nie, zaczekaj, pójdę z Tobą, Bracie. Sam nie dasz sobie rady, jeśli dojdzie do walki. -Po części w głosie Thora słychać było drwinę. Loki jednak się tym nie przejął. Westchnął tylko cicho. 
-A reszta? Pozostali tchórze? -spojrzał w ich stronę lekceważącym wzrokiem. Dobrze wiedział, że nie pozwolą tak się nazywać, że za wszelką cenę udowodnią, iż nie jest to określenie dla nich.
Bez słowa wstali i wszyscy razem ruszyli przez ciągle panującą wichurę, do położonej niedaleko wioski. Z każdym krokiem czuli coraz większą niepewność. Po dość długim czasie ciężkiej wędrówki Loki był już bardzo słaby, nie odczuwał zimna, ale bardzo szybko się męczył. Upadł na kolana. Dłońmi oparł się o zasypaną białym śniegiem ziemię. Usiłował wstać, jednak bezskutecznie.
-T...Thor... -zawołał tylko bardzo słabym głosem brata, kroczącego kilka metrów przed nim. On natychmiast się odwrócił i zbliżył do Lokiego, uklęknął przy nim.
-Bracie, wstań... musimy iść dalej, nie zatrzymujmy się. Wiatr jest coraz silniejszy. Zginiemy, jeśli teraz się tutaj zatrzymamy. -Thor usiłował pomóc Lokiemy wstać, nie szło to jednak zbyt dobrze.
-Nie... nie dam rady... jestem już wykończony. Kompletnie na nic nie mam siły. Po co ja Was w ogóle tutaj ciągnąłem. Moglibyśmy być teraz w jaskini, o wiele bardziej bezpieczni, niż teraz. -mruknął bardzo cicho.
-Nie, Loki, to nie Twoja wina. Gdyby nie Ty, zostalibyśmy tam zasypani. Podnoś się, bracie. Natychmiast! -Blondwłosy znów spróbował go podnieść, jednak po raz kolejny nie dał rady. Nie chciał, aby Lokiemu stało się coś złego. Bez względu na wszystko bardzo mocno kochał swego brata. Gdyby stało się teraz najgorsze, załamałby się na dobre.
-Przestań... to nic nie da. Nie mogę już dalej... -wymruczał tylko i po chwili opadł bezwładnie, zamykając oczy. Reszta natychmiast zebrała się wokół niego. Był nieprzytomny.

1 komentarz:

  1. JEEEEEEEEEEEEEEEJ : c Biedny Loki : c Współczuję mu, serioo. O, jaki Thor się braciszkowaty zzrobił:D <3 Uwielbiam ich sceny, no!! : * Rozdział świetny, jak zawsze bardzo ciekawy, więc dodawaj szybko kolejne. Mam też nadzieję, że Lokiemu nic nie będzie... : ( No cóż.. pisz kolejny, tylko tyle mogę dodać. Kochaaam Cię : *

    OdpowiedzUsuń