Między Asgardem, a
Jotunnheimem toczono od dawna wojnę. Władca Złotego Królestwa,
Odyn Wszechojciec opadał już z sił. Szanse Asgardu na wygraną
bardzo zmalały. Było wiele rannych i zmarłych. Mieszkańcy miasta
i wsi nie mieli już nawet gdzie się ukryć i bezpiecznie przeczekać ten czas, byli kompletnie
bezbronni. Gdy już zapowiadało się na przegraną, gdy wiara
zginęła, wydarzył się cud. Coś, co rozpaliło nowy płomień
nadziei w mężnych, szlachetnych sercach asgardskich wojowników.
Jeden z najpotężniejszych, najdzielniejszych wojowników, a także
bliski przyjaciel samego Odyna, Haimdral, przedarł się do wnętrza Mroźnego Królestwa. Sprytnie wykradł źródło mocy
Jotunnheimczyków, magiczną, błękitną kostkę, zwaną
Tesseractem.
Władca Ludzi Lodu, Laufey, nie mógł już dłużej prowadzić wojny, skoro cała ich energia zawarta w magii sześcianu została odebrana. Zawieszono broń, jednak wciąż panowała napięta, nerwowa atmosfera. Nigdy nie było wiadomo, czy któraś ze stron nie zaatakuje, myśląc, że niczego nie spodziewający się przeciwnicy są bezbronni. Było to jednak mało prawdopodobne. Wojska Jotunnheimu nie były w stanie walczyć, ponieważ Tesseract zabrano, i zabezpieczono w podziemnych salach pałacu Asgardu. Nie było to jednak jedynym, co zdobyto podczas krwawej wojny. Gdy wojska Złotego Królestwa powróciły na swoje ziemie, Odyn jeszcze przez pewien czas wpatrywał się w pole bitwy, wypełnione martwymi ciałami swych przyjaciół, dzielnych wojowników, jak i również wrogów. Westchnął ciężko, dobrze wiedział, że na wojnie płaci się ogromną cenę i że śmierć wielu ludzi jest czymś nieuniknionym. Miał już wracać wraz z resztą do swego królestwa, gdy nagle usłyszał jakby popłakiwanie. Wsłuchał się i rozglądał, z początku było to zbyt ciche, ale po chwili usłyszał bardzo wyraźnie płacz dziecka. Zdziwiony podszedł do gruzów lodowej świątyni, skąd wydobywał się dźwięk. Zobaczył przy zniszczonym ołtarzu niemowlę, maleńkie dziecko, owinięte w poszarpany kawałek jasnego materiału. Było delikatnie przysypane śniegiem, który pojawiał się w mroźnej krainie przez cały rok, każdego dnia. Dziecko miało bladoniebieską skórę. Władca Asgardu podniósł malucha. Zastanawiał się, kim właściwie ono jest. Było stanowczo za małe, jak na dziecko Ludzi Lodu. Gdy dotknął swą dłonią główki malucha, jego skóra zaczęła się zmieniać, z szorstkiej i zimnej przemieniła się w gładką i ciepłą. Całkowicie zmienił się jej kolor. Maluch wyglądał wtedy zupełnie jak każde asgardskie dziecko. Na twarzy Odyna ukazał się delikatny, nikły uśmiech. Mały chłopiec przestał płakać i zaczął wpatrywać się w mężczyznę. Nie myśląc już o niczym innym władca zabrał maleństwo ze sobą.
Władca Ludzi Lodu, Laufey, nie mógł już dłużej prowadzić wojny, skoro cała ich energia zawarta w magii sześcianu została odebrana. Zawieszono broń, jednak wciąż panowała napięta, nerwowa atmosfera. Nigdy nie było wiadomo, czy któraś ze stron nie zaatakuje, myśląc, że niczego nie spodziewający się przeciwnicy są bezbronni. Było to jednak mało prawdopodobne. Wojska Jotunnheimu nie były w stanie walczyć, ponieważ Tesseract zabrano, i zabezpieczono w podziemnych salach pałacu Asgardu. Nie było to jednak jedynym, co zdobyto podczas krwawej wojny. Gdy wojska Złotego Królestwa powróciły na swoje ziemie, Odyn jeszcze przez pewien czas wpatrywał się w pole bitwy, wypełnione martwymi ciałami swych przyjaciół, dzielnych wojowników, jak i również wrogów. Westchnął ciężko, dobrze wiedział, że na wojnie płaci się ogromną cenę i że śmierć wielu ludzi jest czymś nieuniknionym. Miał już wracać wraz z resztą do swego królestwa, gdy nagle usłyszał jakby popłakiwanie. Wsłuchał się i rozglądał, z początku było to zbyt ciche, ale po chwili usłyszał bardzo wyraźnie płacz dziecka. Zdziwiony podszedł do gruzów lodowej świątyni, skąd wydobywał się dźwięk. Zobaczył przy zniszczonym ołtarzu niemowlę, maleńkie dziecko, owinięte w poszarpany kawałek jasnego materiału. Było delikatnie przysypane śniegiem, który pojawiał się w mroźnej krainie przez cały rok, każdego dnia. Dziecko miało bladoniebieską skórę. Władca Asgardu podniósł malucha. Zastanawiał się, kim właściwie ono jest. Było stanowczo za małe, jak na dziecko Ludzi Lodu. Gdy dotknął swą dłonią główki malucha, jego skóra zaczęła się zmieniać, z szorstkiej i zimnej przemieniła się w gładką i ciepłą. Całkowicie zmienił się jej kolor. Maluch wyglądał wtedy zupełnie jak każde asgardskie dziecko. Na twarzy Odyna ukazał się delikatny, nikły uśmiech. Mały chłopiec przestał płakać i zaczął wpatrywać się w mężczyznę. Nie myśląc już o niczym innym władca zabrał maleństwo ze sobą.
~. Czternaście lat
później .~
Po gęstym, obszernym
lesie Asgardu spacerował wraz z bratem młody Książę. Miał
ciemne, gładko ułożone włosy, ciemnozielone, kocie oczy i bardzo
jasną cerę. Ubrany był w czarny, skórzany płaszcz, a pod nim prostą
bluzkę o tym samym kolorze. Na ramionach znajdowało się kilka
pasów. Przy piersi jeszcze jeden, złoty. Miał na sobie również
czarne spodnie. Na lewej nogawce przy udzie znajdował się wzór
rombu, stworzony jakby ze złotych łusek. Czarne buty, sięgające
do połowy łydki świetnie komponowały się z pozostałymi
elementami ubioru.
Tuż obok niego kroczył
wyższy chłopak, o blond włosach długich do ramion i jasnych,
błękitnych oczach. Jego ubiór był odrobinę bogatszy, od
opisanego wcześniej bohatera. Na koszuli znajdowały się głównie
szczero złote zdobienia. Spodnie były ciemne i dosyć obcisłe. W
odróżnieniu od towarzysza, wzory ze złocistych łusek posiadał na
obu nogawkach, przy ramionach i mniejsze na butach.
Był to brat Lokiego,
wcześniej opisanego czternastolatka. Młody pół-bóg, Thor.
Maszerowali obaj spokojnym
spacerkiem. Mijali powoli wysokie, zielone drzewa oraz krzewy. Po
krótkiej chwili odezwał się czarnowłosy Książę.
-Thor, nie jestem pewien,
czy Twoje ubranie jest odpowiednie, na przechadzkę po takim terenie.
-stwierdził, spoglądając na brata.
-Przestań łaskawie
marudzić, jestem księciem, więc muszę również tak wyglądać.
-sprzeciwił się.
-Ale zwierzęta, takie jak
wilki, dziki, czy niedźwiedzie raczej tego nie wiedzą. -zastraszył
go.
-Daj już spokój, ile
możesz czepiać się o takie rzeczy? -był już trochę poirytowany.
-Dobrze wiesz, że długo.
-przyznał ze złośliwym uśmieszkiem.
Szli dalej, nagle Loki
zorientował się, że obok niego nie ma brata. Odwrócił się i
zobaczył Thora, zaplątanego w różne gałęzie i pnącza. Westchnął cicho
i skrzyżował ręce przy klatce piersiowej.
-A mówiłem Ci...
-stwierdził z wyższością.
-Zamknij się... daj mi w
końcu spokój. -odpowiedział dosyć wrednie.
-Dobra, jak tam sobie
chcesz. -powiedział spokojnie, wzruszył ramionami, odwrócił się
i ruszył dalej przed siebie.
-Hej! -wrzasnął nagle.
-poczekaj na mnie... może byś tak pomógł? -na to Loki westchnął
ciężko.
-To się w końcu
zdecyduj, czy mam Ci pomóc, czy dać spokój! -podszedł do niego i
pomógł bratu się uwolnić.
-Wiesz co? Lepiej już wracajmy, zanim się cały połamiesz, albo
zabijesz. -zaproponował.
-Masz o mnie aż takie złe
zdanie? -spojrzał pytająco na brata.
-Nie, jestem po prostu
realistą, Thor. -stwierdził cicho. -A teraz chodźmy już, zamiast
na siebie wrzeszczeć. Po co Ci tak właściwie tyle tych wszystkich ozdób? -nie uzyskał odpowiedzi na to pytanie. Przestali się sprzeczać i razem wrócili
już w milczeniu do pałacu. Tam od razu zaczepił ich jeden ze
strażników i poinformował, że mają natychmiast stawić się
przed Odynem w sali tronowej. Spojrzeli na siebie nawzajem i ruszyli
we wskazane miejsce. Sądzili, że to coś poważnego, albo że znów
będą mieć jakieś kłopoty. Otworzyli niepewnie wielkie,
dwuskrzydłowe wrota i weszli do środka. Gdy ojciec ich zobaczył,
od razu wstał i zbliżył się do synów.
-Ojcze, wzywałeś nas...
-przyznał Thor.
-Tak, wzywałem. -w tym
momencie podeszła do nich również ich matka, jasnowłosa królowa
Frigga, ubrana w jasną, pomarańczową suknię. -razem z matką
musimy Was o czymś poinformować. -bracia znów spojrzeli na siebie
nawzajem, a po tym z powrotem na rodziców. Byli bardzo zaciekawieni,
patrzyli wyczekująco na Friggę i Odyna. W tym momencie przerwała
Odynowi matka chłopców i wzięła to w swoje ręce.
-Będziecie mięli
siostrę, lub braciszka. -przyznała z delikatnym uśmiechem. Thora i
Lokiego kompletnie zamurowało, może i w tym momencie nie było tego
po nich widać, ale ucieszyli się na tą wieść. Loki uśmiechnął
się pierwszy, natomiast Thor ciągle utrzymywał kamienny wyraz
twarzy. Miał mieszane uczucia, z jednej strony uważał, że to
cudownie mieć jeszcze rodzeństwo, ale bał się pewnej rzeczy.
Mianowicie tego, że gdy pojawi się kolejny członek rodziny, on
zostanie odtrącony. Miał takie obawy, ponieważ bardzo lubił być
w centrum uwagi, zwłaszcza swoich rodziców.
-Matko... to wspaniale!
-odezwał się zachwycony czarnowłosy Książę.
-Jak dobrze, że się
cieszycie... Thor, synku, wszystko dobrze? -zapytała, widząc minę
drugiego z synów.
-Tak, tak... tylko
zaskoczyłaś mnie trochę. -nie chciał przyznać, że się boi.
-To świetnie, chłopcy.
Możecie już iść, tylko tyle chcieliśmy Wam powiedzieć. -kobieta
spojrzała w stronę dużego zegara, wiszącego na jednej ze ścian.
-Loki, zaraz spóźnisz się na lekcje, idź już, szybko. -ucałowała
obu w czoła. Uśmiechneli się i wyszli. Thor złapał brata, zanim
jeszcze zniknął mu z oczu.
-Ej, pamiętaj, co mi
obiecałeś. Jak wrócisz, powalczymy na miecze. -uśmiechnął się
do niego
-Tak, tak, niech Ci
będzie. -odpowiedział i szybko ruszył w stronę jednej z wież
pałacu.
AWWWW <3 w końcu prolog! <3 Oczywiście, bardzo mi się podoba i cieszę się, że Loki i Thor będą mieli rodzeństwo : 3. Wolałabym, aby była to dziewczynka ^^. Już widzę Lokiego w roli niańki, hahaha xd <3
OdpowiedzUsuńOczywiście, świetnie napisane, bardzo ciekawie i fascyująco :) Czekam na rozdział pierwszy; *
Love you. Love Loki. Love. Tom.
OdpowiedzUsuń